top of page
Paweł Banaś o Władysławie Stasiaku

Kronikarz przy nim osiwieje bo był równocześnie człowiekiem radykalnie skromnym, uporczywie umniejszającym i pomijającym swoje osiągnięcia a za to chętnie i dużo mówiącym o osiągnięciach innych, którym bywało przypisywał swoje. Zakochany w ludziach z którymi pracował i o których ciągle opowiadał – jak sobie poradzili w tej czy innej trudnej sytuacji.

 

Żelazne zasady i uczciwość Władysława wspominał Prezydent kiedy powoływał go na Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji w roku 2007. Żartował, że to aż staroświeckie. Każdy kto Władysława znał wiedział, że to stuprocentowa prawda – jakiekolwiek odstępstwo od najwyższej próby honoru, lojalności, uprzejmości i uczciwości – byłoby dla niego nie tylko czymś niemożliwym ale i kompletnie nienaturalnym. Władek przywiązywał bardzo dużą wagę do urzędniczego warsztatu.

Szczegółowa znajomość spraw, którymi się zajmował, znakomita orientacja w przepisach i znajomość mechanizmów rządzących organizacjami – zawsze go wyróżniały. Opierał swoją świetną orientację nie tylko na własnej pracy ale właściwie jak dawno pamiętam, zawsze prowadził też jakiś bardziej lub mniej formalny zespół studialny. Ludzie przychodzili i pracowali z nim ze względu na jego autorytet ale również fascynujący rozmach zamierzeń: przygotować przełom w walce z korupcją, opracować strategię bezpieczeństwa narodowego, przypomnieć sobie i innym co to jest państwo polskie, rozpoznać jego najistotniejsze problemy i zaproponować rozwiązania.

 

Najczęściej te analizy nie miały wiele wspólnego z jego aktualną pracą, były skierowane w przyszłość. Mówił: kiedy nie da się działać, przygotujmy przyszłe działania, zastanówmy się co można robić, żeby miało sens, napiszmy projekty ustaw i wymyślmy, jak zorganizować ich realizację. Dla mojego środowiska Władek był lekarstwem na czasy zamieci informacyjnych, dezorientacji w sferze wartości i słabej jakości życia publicznego.

 

Kiedy sprawy państwowe brały niepokojący obrót, zawsze można było pomyśleć: „Spokojnie. Jeśli są jeszcze tacy jak Stasiak, to nie będzie źle.” Nadzieje z nim związane potwierdzała logika jego drogi zawodowej – zajmował coraz wyższe stanowiska bo nie można się było oprzeć jego osobowości i talentowi. Pan Bóg zdecydował inaczej niż nam się zdawało i teraz Władysław będzie musiał wspierać naszą dobrą Polskę z góry. Może nie być, ale na pewno nie poprze mazgajenia i dzielenia włosa na czworo. Wysłucha wszystkich ale powie jak zwykle, z lekka tracąc cierpliwość: „Panowie! Jest tak: trzeba się zabrać do roboty!”

bottom of page